Ssanie to odruch naturalny, potrzeba
fizjologiczna nasilająca się
w ok. 4 miesiącu życia dziecka.
Zdarza się, że nasz maluszek, mimo wykupienia połowy apteki z różnych kształtów i kolorów, nie chce ssać smoczka. Sama jestem mamą takiego urwiska. Z jednej strony to wspaniała sprawa. Bo po co zatykać dziecku buzię zabawką i ryzykować krzywym uzębieniem naszej pociechy, lub stresem związanym z odzwyczajaniem bąbla od noszenia gumowego przyjaciela.
Niestety może być gorzej...kiedy nasze dziecko szuka atrakcji w ssaniu....kciuka. Paluszek z czasem staje się chudszy, może mieć zgrubienia naskórka, pękać pod wpływem wiatru czy mrozu. Cierpią również pazurki. Po prostu koszmar!
Ostatnio natknęłam się na rewelacyjny, jak to sobie nazwałam "zamiennik kciuka do ssania" :-)
Moja córeczka niestety jest już za duża na taką rękawiczkę, i bez problemu poradziła by sobie z jej zdjęciem. Jednak gdybym mogła cofnąć się w czasie było by to moje must-have.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz